niedziela, 13 stycznia 2019

"451 Stopni Fahrenheita" - świat bez książek


Zostałam zaproszona przez jedną z Pań nauczycielek naszej szkoły, do wzięcia udziału w wyzwaniu.

"Przeczytam 52 książki w 2019 roku". Takie czytelnicze wyzwanie na  Facebooku prowadzi od 4 lat Marcin Gnat.
Zastanowiło mnie, że dla kogoś ważne jest liczenie przeczytanych książek. Nigdy tego nie robiłam. Po prostu czytałam. Czytanie jest dla mnie tak naturalne, jak oddychanie. Banał. Ale prawda.

Zastanowiłam się. I przyłączyłam się do grupy. Może warto rzeczywiście się sprawdzić, udokumentować i podzielić a jednocześnie dowiedzieć się co czytają Polacy.

Paradoksalnie Internet, Facebook, który w naszych czasach odciąga nas od książek, tutaj łączy miłośników literatury.

I to przypomniało mi moją ukochaną książkę Raya Bradburego "451 Stopni Fahrenheita"  (tł. Wojciech Szypuła).
Książka napisana w 1953 roku. Bradbury przedstawia świat postliteracki, gdzie książka jest wrogiem, jest zakazana. Obowiązuje wyrównany poziom. Zerowy. Brak indywidualizmu. Zabronione jest myślenie. Tasiemcowe, odmóżdżone seriale itd.Robi się  dziwnie aktualne.

Mam nadzieję, że u nas, w realnym świecie, nigdy nie sprawdzą się wizje autora.
Odzew na to wyzwanie jest fantastyczny. Wg Marcina Gnata - 200 postów na godzinę, jeden co trzy minuty przez całą dobę.
I dlatego cieszę się, że ktoś zaprosił mnie do wzięcia udziału w wyzwaniu "Przeczytam 52 książki w 2019 roku".



"Dawniej książki przypadały do gustu nielicznym: paru osobom tu, paru tam... Takim, którzy mogli sobie pozwolić na inność. Świat był duży. Przestronny. Z czasem jednak zaroiło się w nim od oczu, łokci, ust. Dwukrotny przyrost populacji, trzykrotny, czterokrotny. Filmy, audycje radiowe, czasopisma ilustrowane... Książki zaczęły równać w dół, do poziomu nijakich mas(...). Najpierw dziewiętnastowieczny człowiek ze swoimi końmi, psami, powozami, ruchem w zwolnionym tempie. A potem wiek dwudziesty. Kamera przyśpiesza. Książki się kurczą. Powstają skrócone wersje. Streszczenia. Brukowce. Wszystko sprowadza się do żartu, do celnej puenty (...).

Klasykę skraca się najpierw do piętnastominutowego słuchowiska, potem do dwuminutowej wstawki w audycji o książkach, w końcu do hasła słownikowego na dziesięć, dwanaście linijek.(...).
Nie brakowało jednak ludzi, których cała wiedza na temat "Hamleta", (...) sprowadzała się do jednostronicowego streszczenia pomieszczonego w książce reklamującej się takim oto tekstem: "Teraz możesz w końcu przeczytać całą klasykę i dotrzymać kroku sąsiadom". (...) Ze żłobka na uniwersytet i z powrotem do żłobka. Oto schemat rozwoju intelektualnego obowiązujący do co najmniej pięciuset lat. (...)

Szybciej. Jeszcze szybciej. Pstryk. Kadr. Patrz, spójrz, czas, film, tu, tam, bieg, sprint, szczyt, zjazd, jak, kto, co, gdzie, po co, (...). Streszczenie streszczenia, streszczenie streszczenia streszczenia. Polityka? Jedna kolumna, dwa zdania, nagłówek! A potem wszystko znika w locie. Umysł ludzki napędzany przez wydawców, wyzyskiwaczy, nadawców pędzi w koło z taką prędkością, że wirówka odrzuca wszelkie zbędne czasochłonne myśli! (...)

Nauka w szkole zostaje ograniczona, dyscyplina siada, nikt nie wykłada filozofii, historii, języków; znajomość angielskiego, także ortografii, jest coraz bardziej zaniedbywana, aż w końcu zupełnie się ją lekceważy. Życie płynie szybko, ważna jest praca, a po pracy wszechobecne, łatwo dostępne przyjemności. Po co uczyć się czegoś poza naciskaniem guzików, przestawianiem przełączników i przykręcaniem śrubek? (...)
Zamek błyskawiczny zastępuje guziki i człowiekowi nagle ubywa czasu na myślenie przy ubieraniu się o ubieraniu się o świcie, w godzinie filozofii i melancholii."

Brak komentarzy: